Motywacja – czyli skąd znaleźć w sobie moc
Otrzymałam
od Was sporo wiadomości z prośbą , abym opisała jak znalazłam w sobie siłę do
walki z kilogramami. Pytacie czy mam chwile słabości, jak znajduję czas mając
troje dzieci, dom na utrzymaniu itd. Postanowiłam więc opowiedzieć jak
wyglądała moja historia od początku..
Photo by Mari Helin-Tuominen on Unsplash
Jak już
pisałam w poprzednich artykułach każda ciąża pozostawiła po sobie sporo
kilogramów.
Moją drugą
córeczkę urodziłam w styczniu 2016r. Przed samym porodem moja waga przekroczyła
90kg przy wzroście 170cm. Naprawdę czułam się jak słoń. Nawet kilka miesięcy po
porodzie mój brzuch wyglądał jakbym dalej w tej ciąży była. Nogi przypominały
dwa betonowe słupy i zakładając szpilki na Komunię starszej córki miałam wrażenie
że albo połamią się obcasy albo wbiją w asfalt na amen. Cały czas tłumaczyłam
sobie, że przecież karmię piersią więc mała ,,wyciągnie” ze mnie ten tłuszcz
niczym odkurzacz. Taki kit wciskali mi znajomi, gazety i internet.
Żyłam w przekonaniu że karmiąc piersią nie wolno się odchudzać. Aż w końcu
pewnego dnia koleżanka dietetyczka powiedziała mi że wcale tak nie jest. Postanowiłam
więc spróbować coś zmienić.
Photo by Dominik Martin on Unsplash
Zaczęłam z
rozmachem. Wyszukałam w Internecie informację, iż kilka kilometrów od mojego
miejsca zamieszkania są organizowane zajęcia ,Fit mama” dla mam z dziećmi.
Pomyślałam że to jest to czego szukam. Zapisałam się też do Dietetyka na
konsultację oraz analizę składu ciała.
Zakupiłam od
razu piękny strój do ćwiczeń i nowe cudowne obuwie. Tak przygotowana
pojechałam z córcią na pierwsze zajęcia. Byłam nimi wręcz zachwycona. Grupa
liczyła kilkanaście mam plus ich pociechy. Instruktorka sama była mamą więc
zdobyła moje zaufanie od razu. Dziewczyny okazały się bardzo sympatyczne – tym chętniej
regularnie uczestniczyłam w zajęciach. Dzieciaczki w tym czasie bawiły się na
specjalnie rozłożonych dla nich na środku sali matach lub wędrowały pomiędzy ćwiczącymi.
Wizyta u
Dietetyka niestety nie była tak miła. I to nie ze względu na brak kompetencji
lekarza czy inne takie , a ze względu na to czego się o sobie dowiedziałam.
Waga była kosmiczna. Zawartość tłuszczu w moim ciele przerażająca. Przesympatyczna
Pani Dietetyk opowiedziała mi o wszelkich nieprzyjemnych skutkach jakie może
przynieść moja nadwaga. Wypytałam o to co wolno mi jeść a czego unikać.
Nie powiem,
że było mi łatwo. Bo nie było. Musiałam zrezygnować przede wszystkim z cukru,
słodyczy- co było dla mnie koszmarem bo słodycze uwielbiam. Pieczywo białe,
pszenne chrupiące bułeczki, boczek, tłusta szyneczka i kiełbaski – wszystko to
musiało wylądować w śmietniku.
Ale
zawzięłam się. Zaczęłam dużo czytać na temat diety i nadal chodziłam na zajęcia
na siłowni. Stosowałam się do porad Dietetyka ( przyznaję że miewałam kryzysy i
potrafiłam zjeść czekoladę czy burgera). Wykupiłam nawet gotową dietę
dostosowaną specjalnie dla mnie.Niestety okazało się, że te zajęcia tak jak dla
mnie były idealne – to dla mojej córeczki niekoniecznie. Kontakt z tyloma
dziećmi jednocześnie okazał się szkodliwy. Maja
zaczęła chorować. Do tego czasu nic jej nigdy nie dolegało. I nagle jedna
choroba goniła drugą. Musiałam więc zrezygnować z zajęć. Skupiłam się wtedy na
małej. Odpuściłam sobie dietę i waga znów wróciła. Nawet wyższa niż wcześniej.
To było na
przełomie grudnia 2016 i stycznia tego roku.
I tak jak
już pisałam wszystko zmieniło się dzięki pamiętnej próbie zakupu stroju
kąpielowego.
Dało mi to
naprawdę sporego kopa. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym pokazać się
tak na plaży. Wykupiłam dietę ponownie, zakupiłam sprzęt do ćwiczeń aby
zmobilizować się do treningów w domu.
To było na
początku maja tego roku. Dziś moja waga zbliża się wielkimi krokami ku tej
upragnionej. Stosuję się do ustalonego jadłospisu. Spożywam pięć posiłków
dziennie o ustalonych godzinach. Staram się ćwiczyć minimum trzy razy w
tygodniu, do tego jeżdżę z rodziną na wyprawy rowerowe. Niedawno wzięliśmy
nawet udział w rajdzie rowerowym i przejechaliśmy około 40km.
Już niedługo będę mogła pochwalić się Tobie zdjęciami swojej metamorfozy. Wiem, że na nie czekasz.
Zdaję sobie
sprawę, że nie każda z was ma tak silną wolę aby walczyć do końca. Musicie tego
naprawdę bardzo mocno chcieć . Ja kupiłam sobie za małą sukienkę i spodnie aby
zmobilizować się jeszcze bardziej i kiedyś móc je ubrać. Serio...
Powiem tak…
Spróbuj. Wytrzymaj na początek powiedzmy miesiąc. Obserwuj swoje wyniki. Waż
się raz w tygodniu w określony dzień. Koniecznie na czczo. Zapisuj też ile
centymetrów masz w najtrudniejszych dla Ciebie partiach ciała. Jestem pewna, że
gdy zauważysz efekty będziesz miała siłę do dalszej walki. Postaraj się ćwiczyć. W internecie jest mnóstwo filmów z gotowymi treningami dla początkujących.
Pamiętaj
przy tym, żeby nie spodziewać się utraty wagi w tydzień bo nie zgromadziłaś jej
przecież w tym czasie.
Photo by Jannis Brandt on Unsplash
Przede
wszystkim trzymaj się stałych regularnych pór posiłków
- Śniadanie -
jedz do godziny po obudzeniu.
Bardzo wartościowym posiłkiem na śniadanie
jest owsianka.
Do dwóch
szklanek gorącego mleka (1,5 % lub 2%) wsyp sześć łyżek płatków górskich.
Do tego wg
własnych upodobań dodaj owoce np. maliny, truskawki, banan lub jabłko z
cynamonem.
- Drugie śniadanie. Zjadam je o godzinie
11:00. Bardzo często przygotowuję na nie koktajle warzywno-owocowe lub zjadam
owoce.
Polecam
zdrowy i pożywny koktajl z jarmużu.
Do koktajlera wrzuć dwie spore garści jarmużu, gruszkę, banan i kiwi. Dolej wody około
dwie szklanki.
- Obiad - Ja jem o 14:00. Jeśli jesteś osobą pracującą przygotuj obiad od razu na dwa
dni.Będziesz dzięki temu mogła następnego dnia poświęcić ten czas na coś innego.
Polecam rybę
pieczoną z ziemniakami i rozmarynem.
100g ryby (np.
łosoś, filet z dorsza)- skrop ją cytryną i oliwą z oliwek. Posyp koperkiem lub
zieloną pietruszką. Zawiń w folię i piecz przez 25-30min. Podawaj z
podpiekanymi ziemniakami ( ugotowane wcześniej ziemniaki polej dwiema
łyżeczkami oliwy i posyp rozmarynem. Zapiekaj razem z rybą). Nie zapomnij o
surówce w postaci np. brokuła gotowanego na parze lub kiszonego ogórka.
- O 17:00
zjadam podwieczorek – przykładowo porcja warzyw np. gotowana na parze fasolka
szparagowa lub kalarepa.
- Kolacja o
20:00.
Mogą to być kanapki
z pełnoziarnistego pieczywa np. z białym twarogiem , rzodkiewką i
szczypiorkiem..
Dostosuj jadłospis do swojego rytmu dnia. Ważne aby jeść codziennie o tych samych godzinach. Cztery lub pięć posiłków.
Już wkrótce
na moim blogu znajdziesz propozycje jadłospisu na cały tydzień.
Warto
udać się do Dietetyka lub przeczytać artykuł o tym jak samodzielnie wyliczyć
swoje dzienne zapotrzebowanie kaloryczne.
https://agaiwaga.blogspot.com/2017/07/zapotrzebowanie-kaloryczne-ile-kalorii.html
https://agaiwaga.blogspot.com/2017/07/zapotrzebowanie-kaloryczne-ile-kalorii.html
Pamiętaj
żeby pić dużo wody. Nawet trzy litry dziennie. Zastąp pszenne pieczywo –pełnoziarnistym.
Staraj się jeść makaron pełnoziarnisty i kasze (np. jaglaną, pęczak, gryczaną)
oraz brązowy ryż.
Odstaw
całkowicie słodycze. Gdy najdzie Cię na nie ochota przegryź orzechy lub wypij
szklankę soku owocowego lub koktajlu. Sól
zastąp ziołami. .
O tym co jeść przeczytasz w artykule pt. ,, Na
zdrowie – czyli co jeść by być pięknym i zdrowym”.
Koniecznie pochwal się swoim sukcesem.
Nawet tym najmniejszym. Trzymam mocno kciuki!!!
Aga super artykuł, fajnie się czyta i trafia do glowy;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana. Czekam na Twoją historię ;) Buziaki
Usuń