Motywacja – czyli skąd znaleźć w sobie moc



Otrzymałam od Was sporo wiadomości z prośbą , abym opisała jak znalazłam w sobie siłę do walki z kilogramami. Pytacie czy mam chwile słabości, jak znajduję czas mając troje dzieci, dom na utrzymaniu itd. Postanowiłam więc opowiedzieć jak wyglądała moja historia od początku..






Jak już pisałam w poprzednich artykułach każda ciąża pozostawiła po sobie sporo kilogramów.
Moją drugą córeczkę urodziłam w styczniu 2016r. Przed samym porodem moja waga przekroczyła 90kg przy wzroście 170cm. Naprawdę czułam się jak słoń. Nawet kilka miesięcy po porodzie mój brzuch wyglądał jakbym dalej w tej ciąży była. Nogi przypominały dwa betonowe słupy i zakładając szpilki na Komunię starszej córki miałam wrażenie że albo połamią się obcasy albo wbiją w asfalt na amen. Cały czas tłumaczyłam sobie, że przecież karmię piersią więc mała ,,wyciągnie” ze mnie ten tłuszcz niczym odkurzacz. Taki kit wciskali mi znajomi, gazety i internet. Żyłam w przekonaniu że karmiąc piersią nie wolno się odchudzać. Aż w końcu pewnego dnia koleżanka dietetyczka powiedziała mi że wcale tak nie jest. Postanowiłam więc spróbować coś zmienić.




Zaczęłam z rozmachem. Wyszukałam w Internecie informację, iż kilka kilometrów od mojego miejsca zamieszkania są organizowane zajęcia ,Fit mama” dla mam z dziećmi. Pomyślałam że to jest to czego szukam. Zapisałam się też do Dietetyka na konsultację oraz analizę składu ciała.
Zakupiłam od razu piękny strój do ćwiczeń i nowe cudowne obuwie. Tak przygotowana pojechałam z córcią na pierwsze zajęcia. Byłam nimi wręcz zachwycona. Grupa liczyła kilkanaście mam plus ich pociechy. Instruktorka sama była mamą więc zdobyła moje zaufanie od razu. Dziewczyny okazały się bardzo sympatyczne – tym chętniej regularnie uczestniczyłam w zajęciach. Dzieciaczki w tym czasie bawiły się na specjalnie rozłożonych dla nich na środku sali matach lub wędrowały pomiędzy ćwiczącymi.
Wizyta u Dietetyka niestety nie była tak miła. I to nie ze względu na brak kompetencji lekarza czy inne takie , a ze względu na to czego się o sobie dowiedziałam. Waga była kosmiczna. Zawartość tłuszczu w moim ciele przerażająca. Przesympatyczna Pani Dietetyk opowiedziała mi o wszelkich nieprzyjemnych skutkach jakie może przynieść moja nadwaga. Wypytałam o to co wolno mi jeść a czego unikać.
Nie powiem, że było mi łatwo. Bo nie było. Musiałam zrezygnować przede wszystkim z cukru, słodyczy- co było dla mnie koszmarem bo słodycze uwielbiam. Pieczywo białe, pszenne chrupiące bułeczki, boczek, tłusta szyneczka i kiełbaski – wszystko to musiało wylądować w śmietniku.
Ale zawzięłam się. Zaczęłam dużo czytać na temat diety i nadal chodziłam na zajęcia na siłowni. Stosowałam się do porad Dietetyka ( przyznaję że miewałam kryzysy i potrafiłam zjeść czekoladę czy burgera). Wykupiłam nawet gotową dietę dostosowaną specjalnie dla mnie.Niestety okazało się, że te zajęcia tak jak dla mnie były idealne – to dla mojej córeczki niekoniecznie. Kontakt z tyloma dziećmi jednocześnie okazał się szkodliwy. Maja zaczęła chorować. Do tego czasu nic jej nigdy nie dolegało. I nagle jedna choroba goniła drugą. Musiałam więc zrezygnować z zajęć. Skupiłam się wtedy na małej. Odpuściłam sobie dietę i waga znów wróciła. Nawet wyższa niż wcześniej.
To było na przełomie grudnia 2016 i stycznia tego roku.
I tak jak już pisałam wszystko zmieniło się dzięki pamiętnej próbie zakupu stroju kąpielowego.
Dało mi to naprawdę sporego kopa. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym pokazać się tak na plaży. Wykupiłam dietę ponownie, zakupiłam sprzęt do ćwiczeń aby zmobilizować się do treningów w domu. 

To było na początku maja tego roku. Dziś moja waga zbliża się wielkimi krokami ku tej upragnionej. Stosuję się do ustalonego jadłospisu. Spożywam pięć posiłków dziennie o ustalonych godzinach. Staram się ćwiczyć minimum trzy razy w tygodniu, do tego jeżdżę z rodziną na wyprawy rowerowe. Niedawno wzięliśmy nawet udział w rajdzie rowerowym i przejechaliśmy około 40km. 
Już niedługo będę mogła pochwalić się Tobie zdjęciami swojej metamorfozy. Wiem, że na nie czekasz.

Zdaję sobie sprawę, że nie każda z was ma tak silną wolę aby walczyć do końca. Musicie tego naprawdę bardzo mocno chcieć . Ja kupiłam sobie za małą sukienkę i spodnie aby zmobilizować się jeszcze bardziej i kiedyś móc je ubrać. Serio...
Powiem tak… Spróbuj. Wytrzymaj na początek powiedzmy miesiąc. Obserwuj swoje wyniki. Waż się raz w tygodniu w określony dzień. Koniecznie na czczo. Zapisuj też ile centymetrów masz w najtrudniejszych dla Ciebie partiach ciała. Jestem pewna, że gdy zauważysz efekty będziesz miała siłę do dalszej walki. Postaraj się ćwiczyć. W internecie jest mnóstwo filmów z gotowymi treningami dla początkujących.
Pamiętaj przy tym, żeby nie spodziewać się utraty wagi w tydzień bo nie zgromadziłaś jej przecież w tym czasie.

                                                                                                                 Photo by Jannis Brandt on Unsplash


Przede wszystkim trzymaj się stałych regularnych pór posiłków
- Śniadanie - jedz do godziny po obudzeniu.
 Bardzo wartościowym posiłkiem na śniadanie jest owsianka.
Do dwóch szklanek gorącego mleka (1,5 % lub 2%) wsyp sześć łyżek płatków górskich.
Do tego wg własnych upodobań dodaj owoce np. maliny, truskawki, banan lub jabłko z cynamonem. 

 - Drugie śniadanie. Zjadam je o godzinie 11:00. Bardzo często przygotowuję na nie koktajle warzywno-owocowe lub zjadam owoce.
Polecam zdrowy i pożywny koktajl z jarmużu.
Do koktajlera wrzuć dwie spore garści jarmużu, gruszkę, banan i kiwi. Dolej wody około dwie szklanki. 

- Obiad - Ja jem o 14:00. Jeśli jesteś osobą pracującą przygotuj obiad od razu na dwa dni.Będziesz dzięki temu mogła następnego dnia poświęcić ten czas na coś innego.
Polecam rybę pieczoną z ziemniakami i rozmarynem.
100g ryby (np. łosoś, filet z dorsza)- skrop ją cytryną i oliwą z oliwek. Posyp koperkiem lub zieloną pietruszką. Zawiń w folię i piecz przez 25-30min. Podawaj z podpiekanymi ziemniakami ( ugotowane wcześniej ziemniaki polej dwiema łyżeczkami oliwy i posyp rozmarynem. Zapiekaj razem z rybą). Nie zapomnij o surówce w postaci np. brokuła gotowanego na parze lub kiszonego ogórka.

- O 17:00 zjadam podwieczorek – przykładowo porcja warzyw np. gotowana na parze fasolka szparagowa lub kalarepa.

- Kolacja o 20:00.
Mogą to być kanapki z pełnoziarnistego pieczywa np. z białym twarogiem , rzodkiewką i szczypiorkiem..

 Dostosuj jadłospis do swojego rytmu dnia. Ważne aby jeść codziennie o tych samych godzinach. Cztery lub pięć posiłków.
Już wkrótce na moim blogu znajdziesz propozycje jadłospisu na cały tydzień.
Warto udać się do Dietetyka lub przeczytać artykuł o tym jak samodzielnie wyliczyć swoje dzienne zapotrzebowanie kaloryczne.
 https://agaiwaga.blogspot.com/2017/07/zapotrzebowanie-kaloryczne-ile-kalorii.html
Pamiętaj żeby pić dużo wody. Nawet trzy litry dziennie. Zastąp pszenne pieczywo –pełnoziarnistym. Staraj się jeść makaron pełnoziarnisty i kasze (np. jaglaną, pęczak, gryczaną) oraz brązowy ryż.
Odstaw całkowicie słodycze. Gdy najdzie Cię na nie ochota przegryź orzechy lub wypij szklankę soku owocowego lub koktajlu. Sól  zastąp ziołami. .

 O tym co jeść przeczytasz w artykule pt. ,, Na zdrowie – czyli co jeść by być pięknym i zdrowym”.

Koniecznie pochwal się swoim sukcesem. 
Nawet tym najmniejszym. Trzymam mocno kciuki!!!

Komentarze

  1. Aga super artykuł, fajnie się czyta i trafia do glowy;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana. Czekam na Twoją historię ;) Buziaki

      Usuń

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane